Pielgrzymowanie do św. Józefa nie było moją pierwszą przygodą tego typu. To była moja czwarta z kolei pielgrzymka. Celem wszystkich poprzednich była Jasna Góra w Częstochowie. Droga do św. Józefa diametralnie różniła się od wcześniejszych „podróży” do Matki Boskiej. Sam fakt bycia tylko i wyłącznie w męskim gronie, niejako wymusza surowy i „twardy” charakter tego pielgrzymowania. A to jest coś, czego bardzo brakowało mi w poprzednich pielgrzymkach. Podejmowanie trudu takich wypraw jest dla mnie zawsze czymś niezwykłym. Pomimo zmęczenia zycznego w czasie pielgrzymowania, zawsze bardzo odpoczywam duchowo i psychicznie: od świata, od codzienności. A dodatkowo, trochę tak, jak było u św. Józefa, prawie cały mój czas danego dnia jest skierowany ku Bogu, Jemu ofiarowany – jest niejako nieustanną modlitwą. I to jest coś, co bardzo chcę osiągnąć w codziennym życiu…